piątek, 10 czerwca 2016

Zoologia #10: Nick vs Gideon - kto zasłużył na tytuł najgorszego lisa?


Pisałem tydzień temu, jak to Judy wcale nie jest taką nieskazitelną postacią, na jaką próbują ją kreować twórcy oraz "magia Disneya". Cóż jednak możemy powiedzieć o naszych dwóch lisach: Nicku i Gideonie? Możecie oczywiście skończyć czytać w tym miejscu, że sprawa jest załatwiona, bo obaj wyszli na prostą i są teraz uczciwymi obywatelami.
Jeśli naprawdę kończycie, to nawet mi was nie żal.
Naprawdę.
Żyjcie dalej w błędzie!


Zacznijmy od tego:
Nicku Wilde, gdzie są moje pieniądze?!


Nick przez 20 lat oszukiwał państwo na podatkach, których... po prostu nie odprowadzał. Ale ponieważ staje się przyjacielem świętej Judystyny, to wszystko zostaje mu łatwo wybaczone. Tyle w temacie zadośćuczynienia za grzechy młodości i świecenia przykładem. Inna sprawa, że pewnie za policyjną pensję nie dałby radę spłacić swoich długów. Nie wspominając o tym, że pewnie wcześniej wylądowałby za kratkami za oszustwa, gdyby się przyznał.

Czytałam nieopublikowanego posta Mere w nocy i poczułam chęć skomentowania paru rzeczy. Bezczelnie więc skorzystałam z tego, że jestem adminką i mogę dodać kilka uwag do cudzego tekstu. Po pierwsze: Nick nie zapłacił zaległego podatku – racja. Ale właściwie czy jesteśmy pewni, że nie kłamał, mówiąc o 200 zoolarach dziennie. Może zarabiał mniej (w końcu dalej nie wiemy nic o jego mieszkaniu, a jego partner w przestępstwie żyje w furgonetce). Może zoolary mają inną wartość nabywczą niż dolary? Może po prostu Nick mieścił się w kwocie wolnej od podatku, tylko Judy nie była specjalistką od prawa podatkowego? (Ok, w takim przypadku też trzeba złożyć zeznanie podatkowe, a Nick by jej powiedział, że nic nie musi płacić, ale cii!). Na przykład na Cyprze kwota wolna od podatku to 19 500 euro, czyli około 84 630 złotych. Gdyby kurs złotówki do zoolara był jak  1 : 1, Nick zarabiałby 73 000 złotych. Nie brzmi już wcale tak imponująco.
 
Co w tym czasie robi Gideon?
Zakłada własny interes, współpracuje z lokalnymi rolnikami, którzy dostarczają mu składników do ciast, prawdopodobnie ma jakąś piekarnię, w której szykuje nowe wypieki i obsługuje klientów.
Nie dostaje nic za darmo, walczy przez całe życie z błędami z przeszłości, ze wstydem patrzy innym w oczy za to, jakim był draniem.



Właśnie, Gideon był okropnym dzieckiem, podczas gdy Nick to wzór cnót.

Gideon bił inne dzieci, dokuczał słabszym, nawet ciągle nosił przy sobie jakiś patyk, by siać permanentne zniszczenie.

Nick to z kolei aniołek. Chciał zostać skautem, być lojalnym i dzielnym. Patrzył na świat i innych z być może dziecięcą naiwnością, ale widzimy, że raczej nie jest skory dzielić bliźnich na zwierzęta lepsze - drapieżniki i gorsze - ofiary.

Oczywiście może to być kwestia środowiska, w którym się wychowywali.
Nick miał dom, w którym był kochany... no, przynajmniej przez mamę, bo o tacie z finalnej wersji filmu nie wiemy nic.

Rodziców Gideona nie poznajemy, nie wiemy, gdzie mieszka jako maluch i naprawdę trudno ocenić, na ile jego sytuacja jest inna niż u Nicka. Z pewnością problemy w domu mogły się przełożyć na sposób jego zachowania.

Ale oczywiście nie twierdzę, że z dobrych domów nie ma złych dzieci.


Czy każdy rodzi się dobry? A może każdy jest wewnętrznie zły? A może rodzi się... nikim?

Kim jesteśmy i dlaczego jesteśmy tacy, jak jesteśmy?
Filozofowie kłócą się na ten temat od wieków... a przynajmniej kłócili dopóki nie zaczęli obsługiwać w McDonaldzie (to ma być żart, nie obrażajcie się studenci filozofii).

Jeden z pomysłów zakładał, że każdy z nas rodzi się jako "niezapisana tablica" - "tabula rasa" i dopiero na drodze zdobywania doświadczenia, środowiska i poznawania życia w różny sposób, kształtuje się nasz charakter. Ciężko określić, czy to prawda. Choć w literaturze zastanawiano się, jaki wpływ na takiego malca miałaby np. dżungla, gdzie byłby wychowywany przez goryle (niemożliwe w Zootopii) i żył bez kontaktu z innymi przedstawicielami gatunku?

Inna koncepcja mówi o pewnych cechach dziedzicznych. Być może jesteśmy bardziej podatni na pewne zachowania dziedzicząc je po naszych przodkach. Pomimo tego, że możemy mieć zupełnie inne doświadczenia, może być tak, że będziemy np. bardziej nerwowi, agresywni czy nieposłuszni. I tutaj ciężko stwierdzić, czy jest tak na pewno. Czy gdybyśmy wychowywali takiego nerwusa wśród najbardziej spokojnych rodziców i dziadków na świecie, to czy jednak przeważyłyby geny, czy wyuczone zachowania? 

Wyszukałam prezentację z wykładu z genetyki: niektóre problemy z zachowaniem są dziedziczne, na przykład ,,externalizing behaviours”, czyli negatywne zachowania skierowane do środowiska zewnętrznego, takie jak bicie się, przeklinanie, kradzieże, niszczenie mienia i impulsywność. Brzmi jak Gideon, prawda? Co ciekawe, w przypadku tej cechy odziedziczalność jest związana z płcią: u kobiet jest to ponad 70%, u mężczyzn około 50%, a 20% to u nich wpływ tego samego środowiska (mowa o badaniach na bliźniętach). Inteligencję, podatność na nudę i chęć poszukiwania przygód też można zresztą odziedziczyć. Dobra, koniec genetyki na dziś, wracamy do lisów.
 



Są jeszcze dwie opcje. Albo wszystkie stworzenia rodzą się domyślnie dobre albo złe.

To naprawdę ciekawe, że rozmawialiśmy przedwczoraj z Rarity na temat zachowania kotów, które lubią bawić się swoimi ofiarami. Zastanawiałem się, czy nie budzi to w nich jakiejś zimnej satysfakcji? Czy można to sklasyfikować jako złe?
Rarity uważała, że jest to coś w rodzaju zabawy jak turlanie piłki łapką. Ma większą styczność z kotami niż ja, więc może mieć rację. 

Zrobiłam to, co powinnam była zrobić od początku: spytałam o zabawę ofiarą Google. Okazało się, że najpopularniejsza teoria, podparta badaniami, mówi, że koty robią to dla własnego bezpieczeństwa. Żeby zabić zdobycz muszą przegryźć jej kręgosłup, czyli mocno zbliżyć do niej pyszczek, narażając na przykład oczy na uszkodzenie. Stąd wolą najpierw zmęczyć i zdezorientować ofiarę, żeby zdesperowana ich nie zaatakowała. Inna rzecz jest taka, że koty instynktownie łapią i polują na różne rzeczy, ale zabijania musi je nauczyć matka. Mogą więc nie do końca wiedzieć, jak się za to właściwie zabrać. Szczególnie dotyczy to domowych zwierzaków, które dodatkowo widzą ofiarę jako coś niezwykłego i bawią się nią z czystej radości.
 
A jakby spojrzeć na sprawę inaczej?
Czy dziecko, które nie zna pojęcia empatii i jest w stanie uderzyć bliźniego, robi to, by podbudować własne ego, bo chce sprawić przykrość tej drugiej osobie? Czy może nie jest świadome tego, jaką krzywdę komuś wyrządza i dopiero musi się tego nauczyć?

Jaki był Gideon Grey?
Wygląda na to, że był wystarczająco stary, by wiedzieć, że sprawia ból innym i wyraźnie go to cieszyło. Z drugiej strony ciężko stwierdzić, czy taki był od samego początku, czy stał się taki w wyniku czynników zewnętrznych.


Zakładając natomiast, że i Nick i Gideon byli na początku dobrzy...
Jeśli wszyscy rodzą się jako nieskażone brudem świata zwierzątka o czystych sercach i chłonnych umysłach, to Gideon zawalił sprawę już na samym początku. Stał się wredny i złośliwy i kto wie, ile osób skrzywdził dopóki się nie opamiętał.

Dla odmiany Nick był super lisem, a potem świat i złe zwierzęta sprawiły, że przestał się starać i stał się... cwaniakiem, oszustem, krętaczem.

Ale nie wiemy... może tak samo było z Gideonem, tylko że on poddał się dużo wcześniej? Pod tym względem historie Nicka i Gideona byłyby bardzo podobne do siebie. Tym razem ze wskazaniem, że to Nick jest tym lepszym lisem.


Ale Nick mógłby na zawsze pozostać na złej drodze gdyby nie Judy.

To ona namieszała w jego życiu i sprawiła, że lis dostrzegł, że może być kimś więcej niż ulicznym sprzedawcą lodowych łapek, podszywającym się pod ojca pewnego fenka. :P
Dzięki ich wspólnej przygodzie, Nick mógł zostać policjantem, co jest niejako powrotem do jego marzeń z dzieciństwa, kiedy chciał zostać skautem będąc autentycznie zainteresowany cnotami, jakie powinny przyświecać tej grupie.

Znowu, nie wiemy, jakie są losy Gideona, ale zakładając, że sam postanowił zmienić swoje życie, kiedy doszedł do wniosku, że jest zwykłym chamem i prostakiem, to Nick wypada ponownie słabo.
I co teraz?



Prawdę mówiąc Gideonowi na pewno pomógł lekarz.
Czy z to poczucia własnej beznadziejności czy wysłany przez mamę, która miała już dość jego zachowania, Gideon udał się do lekarza, który pomógł mu stać się nowym... lisem!
Należało wcześniej uświadomić go, że to co robił było złe i wynikało ze słabo poczucia własnej wartości, trudności w odnalezieniu się w środowisku, w którym było mało drapieżników, ple ple... 
Jestem przekonana, że do lekarza Gideona zaciągnęli rodzice, którzy mieli dość i jego zachowania, i słabych ocen. Sam wydawał się dość zadowolony ze swojego zachowania, jako porządny czarny charakter miał nawet własnego pomagiera, Travisa.
 
Nie wiadomo co to było. Niektórzy mają teorie, że może Gideon jest homoseksualistą i przez to ciężko było mu się odnaleźć wśród innych, więc nadrabiał groźną miną. Pewnie ma to sens.
Pewnie ma sens też teoria, że ojciec mówił mu, że drapieżniki muszą być silne i pokazywać ofiarom, kto tu rządzi.

W każdym razie Gideon przestał się źle zachowywać. Szybciej od Nicka, który sam by do tego nie doszedł. Miał farta, że spotkał królika. Ale ponownie: to zależy, jak oceniacie wkład zwierząt trzecich w życie Gideona. Mógł też poznać swoją "Judy", która wytłumaczyła mu, że trzeba być dobrym i piec ciasta. Zwłaszcza to z ciastami jest dobre! A nawet bardzo dobre!

A może kiedyś Gideon będzie chudy? Nie... to niemożliwe.

Lubimy bohaterów ze smutną przeszłością
Tak, dobrze odkryliście, że na podstawie informacji z filmu mam poczucie, że to Gideon zaszedł dalej niż Nick. I to on tak naprawdę płaci za błędy przeszłości. Skrucha jaką okazał Judy pewnie padała z jego ust już nieraz. Wydawała się taka wyuczona i przetrenowana, ale trzeba mieć sporo cywilnej odwagi i poczucia wstydu, by powiedzieć, że było się dupkiem i to przez problemy z psychiką. Mocne. Upokarzające. Ale Gideon przed tym nie ucieka.

Tymczasem Nick wziął nas z zaskoczenia. "Buuu ja nie chciałem być zły, to życie mnie do tego zmusiło. A jak zarabiałem tych 200 zoolarów dziennie, to czułem do siebie takie obrzydzenie. Ledwo przełykałem jedzenie, które za nie kupiłem".

Taaa... jasne. Niezła próba, szczwany lisie. 

Jasne, że lubimy postacie ze smutną historią, inaczej skąd w Disneyu byłoby tyle sierot? Ale inna sprawa to fakt, że Nicka poznajemy jako sprytnego lisa, który pięknie się wysławia, podczas gdy Gideon to ten wstrętny brutal, który podrapał małą Judy. Nie należy nigdy lekceważyć siły pierwszego wrażenia, a te Gideon zrobił bardzo słabe. Czemu jeszcze go nie doceniamy? Mam wrażenie, że szkolny prześladowca to nie taka duża skala problemu, dzieci jednak w dużej mierze wyrastają z podobnych zachowań. Praca piekarza nie imponuje, nie wymaga wielkich zdolności czy wybitnej inteligencji. Natomiast Nick, który obrócił swoje życie o 180°, po drodze ratując sytuację w mieście i parę razy Judy, budzi zdecydowanie więcej podziwu i sympatii. Oczywiście smutna retrospekcja też skutecznie gra nam na emocjach. A przynajmniej na moich.
 
Ale który jest najgorszy?
O-obaj!
Ża-aden!

10 komentarzy:

  1. Ciekawe, co Nick robił przez te lata z tą kasą (odkładał na trzeci filar? ;)), skoro nadal mieszka pod mostem? Może jednak potajemnie budował Wild Time?
    P.S; Wydaje mi się, że praca piekarza wymaga jednak pewnych umiejętności i kwalifikacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak naprawdę jest filantropem i wszystko oddał biednym sierotkom. Robin Hood 2.0
      Napisałam, że nie wymaga wielkich zdolności, w sensie jakiegoś super wrodzonego talentu. Możesz się tego wszystkiego nauczyć w szkole zawodowej.

      Usuń
    2. Heh, Nick jest zbyt sprytnym oportunistą, żeby być filantropem ;)
      Pewnie, że można się tego nauczyć, ale talent też trzeba mieć ;)

      Usuń
    3. Ten Nick mieszka pod mostem? Ale dużo zarabia, więc żulem nie jest. Dziwne.

      Usuń
  2. Nick zarabia 200 cośiów! Ej, ja tu muszę być poważny! Mere, jak możesz!?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten artykuł jest o niebo lepszy dzięki twoim sporym wstawkom, Rarity. :)
    A jednak to uczucie, że piszę takie głupoty, że zamiast pójść spać, musiałaś dodać coś od siebie. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje wstawki są głównie nie na temat, wątpię żeby aż tak podnosiły wartość artykułu. Nie było głupot, po prostu lubię wymyślać kontrargumenty. Zgadzanie się z ludźmi bywa nudne ;)

      Usuń
    2. Ja nie wiem, czy można mówić, że takie wstawki jak ta o dziedziczeniu cech jest nie na temat.

      Usuń
    3. Z Nickiem i Gideonem ma niewiele wspólnego. Ale miło, że komuś się podoba.

      Usuń
  4. Ja tam za Gideonem nie przepadam :P
    http://samequizy.pl/zwierzogrod-2-czyli-historia-wyimaginowana-12/

    OdpowiedzUsuń