Walki były bardzo zacięte. Armie Zjednoczonego FGZ oraz Herezji były równe. Żadna z nich nie mogła osiągnąć przewagi. Bitewne zamieszanie ogarnęło wszystkie zakątki Zwierzogrodu i okolic. Widok z biurowca RCS był powalający ognie objęły każdą dzielnicę, a szczęk broni niósł się pod samo niebo. Polineks stał i wiedział, że wojna jest zła. Nie chciał jednak wykorzystywać alternatywy. Jeszcze nie teraz.
- Inkwizytorze jak wygląda sytuacja? - odezwał się pegaz naczelny.
- Nie jest źle, Tundrówka i Sahara dzielnie się trzymają. Las Padas zostało przejęte. Wieża została odcięta. Sądzę, że redakcja nawet nie ma pojęcia co się dzieje. Ale nie utrzymamy się długo. Wojska Herezji są liczne i potężne, acz zdecydowanie niezdyscyplinowane. Musimy przerwać pas.
- Po twojej minie wnioskuję, że masz plan, nieprawdaż? - Sherlock zwrócił się do Polineksa.
- No shit Sherlock - mruknął pegaz - kontynuować walkę.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi.
- Dokąd idziesz?? - krzyknął za nim Brind.
- Ratować sytuację jak zwykle - zabrzmiała odpowiedź.
# # #
Scrabin Irytujący wyszedł naprzeciw swoim wojskom i rozłożył ręce.
- Byliśmy niedoceniani, lekceważeni, wszyscy śmiali się z Herezji. Ale to się zmieni, pokażemy im kto naprawdę ma potęgę - wykrzyknął - od tego pamiętnego dnia każdy będzie nas szanować. I spalimy wszystkie miasta naszych wrogów, a ich kości pogrzebiemy w kurhanach. Wszystkie religie znikną i będzie tylko Herezja, bo Herezja da wolność, brak skrępowania dobrym wychowaniem czy zasadami, Herezja jest życiem. Od tej pory wszechświat pogrąży się w anarchii. Dzisiaj Zwierzogród i FGZ, a jutro cały świat!!
Stojące przed nim oddziały poczęły wiwatować i Scrabin wiedział, że to dobre.
# # #
Polineks leciał jak najszybciej potrafił. Pędził jakby od tego zależało jego życie. I kiedy wreszcie dotarł na miejsce, odetchnął z ulgą. Spojrzał na niewielką chatkę stojącą przed nim, nikt nie pomyślałby, że znajduje się tu najpotężniejsza broń jaką stworzono. Ludzie często pytali się go dlaczego wybrał sobie tytuł Wszechwładnego ZUA, zawsze żartobliwie wymigiwał się od odpowiedzi. To dlatego, że prawda była bardzo niebezpieczna. To nie on wybrał ZUO, to ZUO wybrało jego. W rzeczywistości była to potężna siła, która w syntezie z DOPREM od zawsze kształtowała nasze światy. Jak każda siła potrzebowała nosiciela i opiekuna i nim właśnie był Polineks. Odkąd pamiętał magia tych trzech liter przesiąkła całe jego ciało. Ale to tutaj w tej niewielkiej chatce na zdala od wszelkich podejrzliwych spojrzeń kryła się esencja ZUA. I zamierzał ją wykorzystać. Wszedł raźnym krokiem do środka drewnianego budynku, a wtedy poczuł, poczuł iskrę potęgi przenikającą każdy włosek na jego sierści, każdą najmniejszą komórkę jego organizmu. Po kilku minutach wiedział, że jest gotowy by pokonać wroga.
Coraz więcej bajań, podoba mi się :) Ciekawe kto ogarnie ZUO jak Polineks odejdzie.
OdpowiedzUsuń:-(
OdpowiedzUsuńWar... War never changes...
OdpowiedzUsuń