Hej, hej, hej! Wita was wasz ulubiony szef mafii. Dzisiaj kolejna część rozważań na temat rozwoju ssaków na przestrzeni wieków. Niestety musicie mi wybaczyć, ale tym razem piszę tylko ja. Tak więc mam nadzieję, że mój specyficzny styl zrekompensuje wam pozostałą część redakcji. Zapraszam do teorii dotyczących zwierzęcej starożytności.
Ostatnio zastanawialiśmy się nad samym początkiem, nad przejściem od stanu zwierzęcego do antropomorficznego. Niezależnie jednak od powodu, w którymś momencie ssaki zaczęły łączyć się w plemiona lub inne struktury społeczne. W końcu tak jak w rzeczywistości powstały pierwsze państwa. Tutaj mamy kilka ciekawych zagadnień. Pierwsze cywilizacje ludzki były uwarunkowane klimatem, jednak zwierzęta nie miały takich ograniczeń. Możemy sobie wyobrazić, że już w antyku istniały kraje położone daleko na północy, zamieszkałe przez nadające się do tego gatunki. Sądzę również, że początkowo to ofiary miały bardziej złożone powiązania obywatelskie niż drapieżcy.
Roślinożercy byli w końcu stale zagrożeni. To właśnie im zależało na znalezieniu grupy, schowaniu się za murami miasta. Możemy zobrazować to przytaczając przykład Aten i Sparty. W tym świecie kolebka demokracji byłaby z pewnością zamieszkana przez konsumentów I rzędu. Zgromadzenia ludowe przyciągały by wtedy przedstawicieli każdego gatunku zamieszkującego polis. Zaś wojownicze i rygorystyczne zasady panujące w Lakonii pasowałyby groźnym myśliwym. Ciekawi mnie jakie nastroje panowały wówczas między polującymi a ofiarami. Czy wciąż tak jak na początku były to zupełnie oddzielne grupy, powiązane jedynie zależnościami pokarmowymi, czy też zdarzały się przypadki neutralności. Być może takie państwa starały się nie wchodzić w sobie za bardzo w drogę, a ich jedyne kontakty polegały na wojnach.
O tak w to, że nie było wojen to ja nie uwierzę. Tak jak w rzeczywistości było ich pewnie bardzo dużo. Każdy chciał zagarnąć dla siebie jak najlepsze tereny. Bitwy drapieżników z ofiarami, ale również różnych gatunków między sobą. Jeśli jakieś zwierzęta posiadały wspólną niszę ekologiczną albo współpracowały, albo wygrywał silniejszy. Wyobrażam sobie, że miasta zrzeszały różne stworzenia, dzięki temu panowała różnorodność. W niektórych zakątkach mógł pojawić się system kastowy taki jak w Indiach, który jednak nie segregował obywateli na podstawie urodzenia tylko gatunku. Miasta, w których najwyższą i niepodzielną władzę stanowią
Redaktorzy FGZ nosorożce? Lekko przerażające, ale w sumie czemu nie. Dochodzimy w tym momencie do kwestii już przelotnie poruszonej, a mianowicie system sprawowania rządów. Uważam, że był bardzo zróżnicowany, w zależności od gatunków zamieszkujących dany teren. Niektórym grupom przewodzi samiec alfa i mamy dyktaturę. W innym miejscu najbardziej uprzywilejowane są słonie i oligarchia jak się patrzy. Demokracja w miastach najbardziej zróżnicowanych pod względem gatunkowym w celu uniknięcia walk wewnętrznych.
Zastanawiający jest natomiast rozwój architektury. Musiała ona zostać przystosowana do zwierzęcych wymagań. Co jednak jeśli populacja danego obszaru powiększała się o nowy gatunek? Czy trzeba było przystosowywać cześć zabudowy od nowa? Samo to, że istniało zapotrzebowanie na urbanistów i architektów znających różne rozwiązania na problemy z wielkością, kształtem i kończynami, sprawiało, że automatycznie zmniejszała się siła robocza w innych specjalizacjach. Jak sobie z tym radzono?
Ostatnią kwestią jaką poruszę jest imperializm w starożytności. Możemy sądzić, że istniał również u zwierząt. Jakieś państwo chciało zdobyć nad innymi przewagę w każdy możliwy sposób. W końcu wystarczająco urosło w siłę i zaczęło aneksję sąsiadów. Mogło to mieć korzystny wpływ na różnorodność gatunkową. Takie gigantyczne imperium musiało tolerować w swoich granicach każdy rodzaj zwierząt, by uniknąć zamieszek. Ponadto podbijając kolejne terytoria przyjmowało w swoje granice kolejnych obywateli. Tak mogło dojść to pierwszych pokojowych kontaktów drapieżców z ofiarami. Państwo roślinożerców zdobywało ziemie należące do plemiona myśliwych i pozwalało im żyć u siebie, wykorzystując ich zalety oraz niejako ucząc współżycia bez zabijania.
No cóż dziś skończymy w tym momencie. Wiem, że krótko, ale co poradzić. Mam nadzieję, że jeszcze to rozwiniemy już w pełnym składzie. Zachęcam do wyrażania swoich opinii. Ja tylko dałem punkt zaczepienia do dyskusji, po przecież nie będę was zanudzał referatami na pięć stron.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
Concept arty! Jej! :-P
OdpowiedzUsuńok ciekawe czy w świecie zwierzogrodu mają jakąś broń palną?albo czy było tam coś jak nazizm.Pewnie tak
OdpowiedzUsuń