Ciąg dalszy niezwiązanych z tematem artów |
A ponad nimi bogowie wykorzystywali cały swój nadzwierzęcy potencjał, by odeprzeć wroga, a była to walka zacięta i groźna tak samo jak wojna z olbrzymami. ON za to stał i przypatrywał się, bo nie chciał marnować swej mocy. Patrzył jak zastępy prowadzone przez X raz za razem szturmują twierdzę bogów - Zoodgard. Starcie było wyrównane, ale zderzenie tak potężnych mocy miało swoje efekty, które odczuli niewinni mieszkańcy Czwartego Świata. Całe ekosystemy ginęły od natężenia zawirowań energetycznych, lasy płonęły, góry się waliły, a powietrze zatruło się Pustką przybyłą przez szczelinę w niebie. Było coraz gorzej, a bogowie nic nie mogli zrobić. Ani Zoodyn ze swą bezbrzeżną wiedzą, ani potężny Skenilop nie potrafili odmienić biegu wydarzeń.
X |
Nie wiem co to, ale pikne |
Bogowie popatrzyli po sobie wiedząc, że źle uczynili i popełnili błąd, z kolei ON z szyderczym uśmiechem stał niewzruszony.
- Właściwie chętnie skończę ten cyrk i zniszczę ten świat raz na zawsze - rzekł w końcu.
- Nie. - odpowiedział wilk.
- Niby ty chcesz mnie powstrzymać? - zaśmiał się ON.
- Tak ja.
- A jak jeśli łaska wiedzieć, chcesz pokonać mnie, niszczyciela światów? - dopytywał.
- Mam dosyć tego przytłaczającego smutku, zmusiłeś nas do życia pod ziemią w nieustannym poczuciu zagrożenia, zniszczyłeś piękną naturę na powierzchni, skaziłeś ten świat. Więc teraz wrócisz skąd przybyłeś.
- Bogowie nie dali ze mną rady, co więc masz ty? - JEGO oczy wręcz płonęły.
- Mam pasję, mam marzenia, mam nadzieję, mam miłość i mam jedno życie, czyli wszystko czego nie mają bogowie, a to w połączeniu z malutką cząstką boskości ukrytą głęboko w kązdym żywym stworzeniu wystarcza, by przywołać gniew Świata.
- Te brednie mnie nudzą, X przygotuj armię do ostatecznego ataku - ziewnął ON, wyraźnie był jednak zaniepokojony.
- Być może jesteś potężny i niesamowity, być może podróżujesz między światami, ale nawet ty nie oprzesz się naturze - spokojnie rzekł wilk.
- To ja jestem naturą! - wściekł się jak jeszcze nigdy ON.
- Być może gdzie indziej tak, ale nie tutaj - nieśmiało uśmiechnął się wilk.
I wtedy uniósł łapy w górę i krzyknął - Ja, Wilhelm Kieł, syn Alberta Kła, poświęcam swoje życie, swoją przyszłość i swoją duszę, by przywołać opiekuna tego świata, by przywołać Merego.
Bo Mere był sercem wszelkiego istnienia, a wszelkie istnienie było jego potomstwem. I obudziła się energia drzemiąca od czasów wojny z olbrzymami, pradawna energia natury. A Wilhelm rozbłysł jako katalizator tej magii i przez niego przemówił boski Mere. A głos jego był głosem wszystkich cierpiących stworzeń, wszystkich spalonych drzew, każdej skały i każdej chmury. Głos jego był głosem tego świata i nawet ON nie mógł go kwestionować. I rzekł Mere ino cztery słowa: "Precz z ziemi mej"
To może być Mere w boskiej, energetycznej formie |
- To pierwszy i ostatni to raz kiedy ponoszę klęskę, ale nie wybaczę wam tego, przejście zostanie zamknięte przez setki, tysiące lat, ale dla mnie czas nie ma znaczenia. A kiedy będą powozy magiczne bez napędu i domostwa pod niebo, i kiedy tysiące tysięcy ssaków będą mieszkać w jednej wielkiej wiosce zwanej metropolią, i kiedy królik i lis zostaną prawa stróżami wtedy powrócę. Z początku niezauważenie jako złość zwierzęca, potem wtargnę tu z moimi dziećmi pustki i nie obroni tego świat nic.
A kiedy skończył mówić również zniknął w szczelinie, a ona zamknęła się na wieki wieków. Wtedy życie poczęło się odradzać. Boska energia Merego naprawiała błędy, a kierował nią młody wilk. I drzewa odrosły w okamgnieniu, i źródła wypełniły się wodą, a część ryb powstała, i jaskinie na powrót zrobiły się przestronne i wypuściły schronione zwierzęta, i słońce wyszło, a ciemność zniknęła, i pojawiło się niebieskie niebo. Czwarty Świat rozpoczął gojenie ran i kiedy proces wstępny się zakończył, świadomość Merego na powrót została uśpiona. A Wilhelm odszedł, odszedł, gdyż nikt nie może wytrzymać przepływu energii wręcz nad-boskiej istoty. A bogowie zmienili ciało wilka w kamień i po dziś dzień stoi ono na dziedzińcu Zoodgardu, by przypominać o tym, który uratował świat, mimo, że świat nie uratowałby jego.
Naprawdę nie wiem skąd to nawiązanie do Doktora się wzięło... Na serio! |
I to tyle, tym razem nie mam nic do dodania.
Mam nadzieję, że się podobało.
Miłego dnia życzę.
Ku chwale Rarity! i Doktora :)
#PreczZZiemiMej
OdpowiedzUsuńPost oczywiście fajny! Ale jak to tak, bez cliffhangera? No wiesz ty co! :-P
"Precz z ziemi mej" prawie jak Stachu Jones XD. Dobrze wrwszcie wyjść z bunkra i napisać komentarz.Jak zwykle wyszło świetnie to chyba moja ulubiona seria jaka była kiedykolwiek na tym blogu. PS: DOPRO.
OdpowiedzUsuń