[źródło]
“Jam jest Alfa i Omega, początek i koniec, mówi Pan, który jest i który był, i który przyjść ma, on Wszechmogący.” (Ap 1, 8)
Witam, to znowu ja, wasz ulubiony samobójca. Dzisiejszego dnia, zobaczycie PRAWDZIWĄ apokalipsę, napisałem posta mianowicie sąd ostateczny Zwierzogrodu.
To był zwyczajny dzień…
Ósma rano, główny komisariat Z.P.D. Karotka jak zawsze pełna optymizmu i ekscytacji siedziała obok mnie. Do pomieszczenia wchodzi Bogo:
- Dobra, słuchajcie bo nie będę powtarzał. Jak wiecie, Gazelle organizuje dzisiaj koncert, w związku z tym część z was pojedzie zabezpieczyć imprezę. Wataha, Trąbalski, Cęntkalski i Pazur, patrolujecie okolicę... (...) - bla, bla, bla… jak on w ogóle siebie znosi…
- Bajer, Hopps - drogówka. - O, najlepsza fucha, to jednak dobry dzień
- .A wie szef jak się, żegnają trolle? Patrol!
- Bardzo śmieszne, Bajer…
***
Jak zwykle nic się nie dzieje, ulice spokojne, a słońce świeci jasnym, monotonnym promieniem. Taki przydział ma swoje plusy: można się obijać. Niestety, tylko ja podzielam to zdanie, Judy siedziała zniecierpliwiona na miejscu kierowcy z zrzędną miną.
- Dlaczego nic się nie dzieje? - zapytała.
- Może się przestraszyli tej króliczki za kółkiem, którą znają w całym mieście...
***
Wieczór, wracamy z Warlbucksa, kawusia przy takim dniu to zawsze trafny wybór. Karotka z nudów przejechała po okolicy. Jest wyjątkowo cicho, koncert Gazelli przyciągnął tłumy zwierząt.
- Nick, patrz! - wskazała na dziwnie zarzące się niebo - musimy to sprawdzić.
- Dobrze Kapitanie Czujne Oko - zażartowałem.
Judy przycisnęła gaz z impetem i ruszyła w tamtym kierunku. Długo nie musieliśmy jechać, po 2 minutach zaczęliśmy dostrzegać płomienie ognia, a za nimi wyrwę w ziemi na kilkanaście metrów w dół. Wysiedliśmy z radiowozu, dziura wyglądała jak kotlina pometeorowa, lecz na samej jej dnie stała brama skalna otoczona lawą. Brama była zamknięta na 7 zamków.
- Judy, powinniśmy stąd iść, nie podoba mi się to miejsce…
- Czekaj, coś się dzieje
Przed bramą pojawiło się jasne, oślepiające światło, z której wyłoniła się postać barana. Ubrany był w jasno białe szaty. Zwierzę zblizyło się do pierwszej pieczęci i otworzył za pomocą jednego z pęku kluczy. Zamek rozszerzył się do wielkości normalnych drzwi po czym zaczęło bić podobne światło jak przy baranie. Przez drzwi wyszedł koń biały, u boku wisiał jego łuk, a na głowie nosił koronę. Z drugich drzwi wyszedł koń rydzy, dzierżący miecz, z trzecich drzwi wyskoczył koń noszący szalę o czarnym umaszczeniu. Kolejny koń był swoim szkieletem z czarnymi, poszarpanymi z kapturem wraz z kosą.
- Judy, naprawdę, musimy już stąd iść…
- Zaraz Nick.
Baran otwierał piątą kłódkę, z przejścia wydostawały się zjawy, duchy, jakby dusze zmarłych i unosili się w stronę nieba. Otwarta została szósta kłódka, po którym nastąpiło trzęsienie ziemi, a słońce stało się krwisto czerwone. Gwiazdy dawały złudzenie jakby zaczęły spadać… albo to nie było złudzenie…?
Nic nie jest kwestią przypadku...
Siódma pieczęć wezwałą siedmiu aniołów (albo przynajmniej na takich wyglądali). Wsiadłem do radiowozu, zawołałem karotkę. Po ujrzeniu tego wszystkiego, zląkła się i nic nie mówiąc wsiadła do samochodu. Szybko wycofałem pojazd i pojechałem w kierunku granicy miasta, byle jak najdalej od tego strasznego miejsca. Jadąc już, dało się słyszeć, jakby ktoś dmuchał w trąbę, po każdej z nich działy się rzeczy straszne. Z nieba spadały ogniste kule, woda w morzach zmieniła kolor na czerwony, czy też plaga szarańczy. Spojrzałem na przrażoną Judy, skuliła się przy drzwiach i bała się wyjrzeć przez okno.
***
Byliśmy już daleko za miastem, dojeżdżając do Szarakówka miałem wrażenie, jakby apokalipsa jeszcze tu nie dotarła.
- Judy, patrz gdzie jesteśmy!
Od razu poznała swoje rodzime miasteczko. Bez słowa wysiadła z wozu i powolnym krokiem poszła gdzieś, zapewne w kierunku swojego domu. Po drodze spotkała swoją matkę, wtuliła się w nią i o czymś. Przyglądałem się im z dalsza, jednak zaraz potem zbliżyłem się do nich.
- ...jeśli to prawda, to nie warto uciekać, przed tym nie ma ucieczki. Albowiem jest napisane, że kiedyś to nastąpi.
Brzmiało groźnie, ale jeszcze groźnie wygląda w rzeczywistości. Koniec świata był bliski i pozostało nam tylko czekać. Apokalipsa już zawitała do Szarakówka, a z nim strach i śmierć. Meteoryty niszczyły kolejne budynki, a ziemia płonęła.
- Karotko… zanim zginiemy, od dłuższego czasu chciałem ci coś powiedzieć, ale nie miałem odwagi i okazji.
- Tak, Nick - spojrzała mi prosto w oczy.
- Chciałem ci powiedzieć… że cię kocham...
Nasze usta zaczynały się do siebie zbliżać, ale pierwszy był meteoryt lecący prosto na nas…
***
*beep* *beep, *beep* *beep*
Ał… moja głowa… gdzie ja… zaraz, zaraz, to moje mieszkanie! Czyli to wszystko to był tylko zły sen? Jaki realistyczny...
Nic nie jest kwestią przypadku...
ten post także nie jest przypadkowy...
post, który własnie czytasz został opublikowany jako #666 >:)
Do zobaczenia ;_;
Do zobaczenia :D
OdpowiedzUsuńNikt nie spodziewał się tutaj wiersza, więc go napiszę
OdpowiedzUsuńTo jest wierszy o serze żółtym, którego poproszę.
Mym oczom ukazał się talerz, a na nim z sera kołnierz
Ja tu zdziwiony myślę i myślę, list polecony do polineksa wyślę
Wiem, że list nie ma nic do rzeczy, czy ktoś z tej choroby mnie dzisiaj wyleczę
Śmierć, zagłada i zniszczenie dwie gazzele
Naprawdę świetny artykuł Kidele
Pozdrawiam ja wasz puszysty,
Jestem bardzo bardzo soczysty <3
A ja się spodziwałem tu hiszpańskiej inkwizycji. ;)
UsuńNiemożliwe.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=SxJASsVRRpQ
Ach, nie ma to jak apokaliptyczny post z rana jak śmietana!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, Kidełu, czemu używasz punktorów do zapisu dialogów?
Podczas kopiowania swojego posta z gogle docs do bloggera wychodzi wypunktowany tekst.
UsuńA ja jestem zbyt leniwy by wszystko zmieniać
Ta historia jest mi znana i jej przerobienie na wersję Zootopijską bardzo mi się podoba. Lecz informacja na końcu tego posta mnie rozśmieszyła oraz trochę zaniepokoiła :P GOOD JOB MY ZOOTOPIAN FRIEND :D
OdpowiedzUsuń