mnie nie widać! yay!

piątek, 19 maja 2017

Pyrkonowa relacja z soboty


Siemka wam!

Zapowiedziana jakiś czas temu relacja z soboty, ukaże się właśnie dziś, a co w niej? Sami się przekonacie. Przed wami historia pełna bólu, krwi, śmiechu i snu. Mniej więcej w tej kolejności.
Zapraszam!

Śniadanko

Wspominałem o dziwnym łóżku? Jeśli tak to wraz z pobudką, mogłem stwierdzić, że dziwnie stwardniało. Obudzony dziwnym budzikiem Luxisa (jakby mój był normalny), stwierdziłem, iż coś nie gra. Okazało się, że całowałem panele. Tak, obudziłem się na podłodze. Od razu stwierdzę, że łóżko było wygodniejsze. Mieliśmy zbiórkę ustaloną na dziewiątą, ale jak to zwykle bywa, się ociągaliśmy. Zachciało się Discorda z rana. Na nogi nas porwała Rarity u bram, czytaj waląca w drzwi, choć lepiej powiem pukająca, bo dostanę po łbie.

 Chętni na wycieczkę?

Ludzi ciut

W końcu się zabraliśmy na autobus. Oczywiście wcześniej musiałem coś nabroić i próbować rozwalić sobie głowę. Nigdy nie skaczcie przez schody, gdy sufit nisko. Cóż, do wesela się zagoi. O podróży autobusem i co tam miało miejsce długo by mówić, więc przejdźmy dalej. Pod Targami trzeba było ruszyć coś oszamać. Nie ma co się szlajać po konwencie z pustym żołądkiem, co nie? Poza tym w galerii był spory wybór barów, restauracji i tym podobnych. Ja korzystając z okazji, poszedłem zakupić czapkę. Trzeba coś na głowie nosić, a od korony głowa boli. (albo to od uderzenia o poranku?).

Wierzcie lub nie, ale tam tańczył pingwin w koronie.

Po porannej wyprawie mogliśmy się udać do celu właściwego. Rażnie i w kupie poszliśmy na Wałbrzych podbój Pyrkonu, po drodze zbierając jeszcze kilka osób. Początkowe obchody to spokojne przyglądanie się stoiskom. Ludzi było znacznie więcej niż dzień wcześniej, ale czemu się dziwić. Sobota to dzień największej ilości atrakcji, a tego dochodzą jednodniowi uczestnicy. Grupa się rozdzieliła obok stoiska, gdzie sobie poduszkę kupiłem. Mogłem w piątek, ale nie miałbym platzu.

Poduszka taka, tylko z Flutterką :)

Dumny chorąży!

W końcu nadeszła godzina dwunasta, a z nią Minimeet Bronych, gdzie mogłem sobie pomachać flagą i spotkać innych lubiących kucyki. Tam też spotkałem pewną grupę, z którą kiedyś urządziliśmy repkową wojną na MLP Polska. W końcu spotkałem też kogoś z województwa opolskiego. Po miło spędzonym czasie zrobiliśmy sobie zdjęcie (którego nie dam) i poszliśmy w różnych kierunkach, a naszym celem stała się Sala Ziemi, gdzie kolejka była strasznie długa, a sala jeszcze większa. Odbywał się tam KrokietKast fantastyczno-naukowy, a ja, zamiast na nim się skupić, choć go słuchałem, myślami błądziłem w tym, co miało być później.

Mała część kolejki... 

...i duża sala.

Po wyjściu z ogromnej sali, wraz z Repkową Mafią (pozdrawiam) udaliśmy się na kebsa, a właściwie na snacka do Maka. Gadając o rzeczach mających sens (ta jasne) i rozmyślając gdzie cosplayerzy Zootopii (to tylko ja) minęło nam trochę czasu. Później udaliśmy się ponownie na stanowisko, przy którym sprzedawca mnie widząc już pewnie myślał "O nie! To znowu ten okularnik! Geez!", by w kolejnym etapie, robiąc sobie fotki z innymi ludźmi i tuląc ich (jestem z tego dumny :)) dotrzeć pod drzwi prowadzące na wiedzówkę MLP. No się spóźniliśmy o kwadransik, więc mogliśmy jedynie obserwować, a nie brać udział. Mój doping nie starczył Adminorożcom (zawiodłem się :)).

Uliczkami Targów krocząc... 

...wciąż z ludem się jednocząc.

Przyszedł czas na pewną separację. Opuściłem wszystkich, by spotkać się z kumplem z wojska, to znaczy z dawnych lat, znaczy, znamy się jakiś czas, a ja lubię jego opowiadania. Tak więc z tematu kuców zszedłem na Pokemony (w sumie ciekawe, gdzie mieli meeta fani stworków, bo też chciałem iść). Nie było to długie spotkanie, bo rozdzieliśmy się przed drugim quizem Disneya, na który nie szedłem, bo miałem inne plany, ale spotkałem tam kumpla z Uniwerka, no a tego się nie spodziewałem.

Sympatyczna focia z podziękowaniem dla osób jej użyczających.

Gdy okazało się, że prelekcja, na którą byłem chętny, zaczęła się wcześniej, a jako iż wszystko pozajmowane to nie zostałem wpuszczony. Wypadało poczekać na godzinę 21 i wiążące się z tym spotkanie z Viraxem. No, choć jeden punkt związany z Zootopią. Udało nam się pogadać na różne tematy, aż postanowiliśmy poszukać Merego i spółki, którzy koczowali pod Salą Ziemi (poza dziewczynami, bo te były na Maskaradzie). Kapłan mógł poznać ich osobiście, a ja miałem z tego dziwną satysfakcję. Niestety pożegnania nastał czas, bo Virax musiał udać się w swym kierunku, a ja wraz z Luxisem poszliśmy na wykład o Muzyce i dźwiękach w filmie zza kulis. Przyznaję, że nawet się zaciekawiłem tematem.

Klocki! YAY! 

Z nimi można wszystko!

Pora już była późna, więc trzeba było zebrać wszystkich i wrócić do rezerwatu internatu. Tylko był taki ten, no ścisk i to dość niezły ścisk. Plus był taki, że na zakrętach nie musiałeś się bać, że polecisz, bo ludzie wszystko amortyzowali. Zabawne przeżycie. W "domciu" spędzając wspólnie czas w jednym pokoju, rozmawialiśmy na tematy różne różniste, znaczy, oni rozmawiali, bo ja się bałem odezwać. Czas spadł nam szybko i czas było się szykować do snu. Zwłaszcza że następnego dnia trzeba było już się żegnać. Udaliśmy się zatem do pokoi (pamiętna Rarity biegnąca korytarzem :))

Ludzie wieczorową porą

I właściwie na sobotę to tyle. Działo się wiele i dużej części wydarzeń nie opisałem. Sobota to był fajny dzień.
Już wkrótce trzeci i ostatni odcinek relacji.
Do zobaczenia.

5 komentarzy:

  1. Szkoda że mnie nie było to przez te głupie matury. Może się uda następnym razem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Usunęło mi komentarz,
    pójdę zakopać się na cmentarz.
    Ser żółty niczym żółtko w jaju, nie nie jestem na haju.
    Pyrkon pyrkon w wielkopolskim Poznaniu,
    O nie, muszę wam powiedzieć o poważnym mym doznaniu.
    Tak naprawdę żartowałem - żadnego doznania nie mam.
    Życie moje do kupki sklejam.
    Może śmierć, a może życie.
    Mam piekarnię przed nosem, więc mogę iść po świeże bułki o świcie.
    Popołudniu obejrzę Liverpool i wpadnę w wielką agresje
    67% jeleni ma anoreksje.
    Życie, życie to śmietana,
    Aż sobie wypiję pepsi z rana.
    O czym w ogóle ja rymuje?
    Podobno ja sam siebie tutaj hejtuje.
    LOL IKS DE CO JA PISZĘ,
    POLINEKS DOBRY TEKŚCIOR, AŻ MI W KLAWIATURZE WKLĘSŁY KLAWISZE
    PYRKON WIDAĆ ZACNA SPRAWA,
    ZARAZ ZACZYNA SIĘ MOJA ROZPRAWA.

    Mówiłem to ja! Puszysty!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja wciąż jestem smutny, że Rarity nie spotkałem. :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;P Ale wiesz, że mogłeś napisać na Discordzie i jakoś byśmy się umówili, prawda?

      Usuń
    2. Wiesz, nie planowałem kompletnie spotkania redakcji FGE, nie licząc Polineksa, a z nim też jakoś umówiłem się dość późno. I chyba wtedy jeszcze mnie nie było na Discordzie FGE. Chyba.

      Usuń