mnie nie widać! yay!

wtorek, 6 czerwca 2017

Mitologia Zwierzogrodu #7: Ukryty Wędrowiec, przyczajony Inkwizytor

Całkiem pasuje
Bogowie znaleźli znak, którego potrzebowali. Znaleźli kogoś kto mógłby poprowadzić ich rasę ukrytych pół-bogów. Kogoś kto znał się na zagrożeniach z innych światów lepiej od samych bogów, ale jeszcze o tym nie wiedział.

Na dalekiej północy gdzie noc trwa wiecznie, w wiosce wśród wszechobecnych lodów, gdzie zimno jest tak przenikliwe, że nawet olbrzymy rzadko tam zaglądają, bogowie znaleźli dwóch podróżników. Dwóch bliskich przyjaciół, którzy za cel swego istnienia postawili sobie podróż i poznanie świata całego. Zwiedzili już pustynie i oceany, lasy i góry, rozległe bagna oraz puszcze, miasta i wioski. Widzieli wszelkie gatunki ofiar i drapieżców, olbrzymów i elfów. Cały okres trwania wojny z NIM spędzili przechodząc między kolejnymi schronieniami i pomagając ludności. A zwali się Wędrowiec i Inkwizytor. Dwoje nierozłącznych pielgrzymów idących wszerz i wzdłuż Animalii. Właściwie trudno było określić ich wiek. Wyglądali dosyć młodo. Jeleń i wilk. Zawsze w podróży, zawsze w trakcie jakiejś przygody. 

"Wilkeł"
 Kiedy bogowie ich spotkali, szalała największa śnieżyca od lat. Było przeraźliwie zimno, a wiatr przenikał nawet przez najgrubsze warstwy futra. Wędrowiec i Inkwizytor pomagali lokalnej populacji reniferów ewakuować wioskę przed nadchodzą z gór lawiną. Bogowie zstąpili z nieba w pełnej okazałości władców Zoodgardu, bo nie był to czas na ukrywanie się. 

- Szukaliśmy przez długie miesiące wśród wszelkiego żywego stworzenia i wreszcie coś wychwyciliśmy, emanację gigantycznej mocy, kim jesteście o podróżnicy? - dudniący, uroczysty głos Zoodyna przeszył mroźne powietrze.
- Sam sobie odpowiedziałeś geniuszu, a teraz wybacz na moment, ale pomagamy tym biednym ludziom uciec zanim zasypie ich pięciometrowa warstwa śniegu - odkrzyknął w odpowiedzi Inkwizytor siłując się z saniami, które utknęły w pęknięciu pokrywy lodowej.
- Ależ my jesteśmy bogami, naszą władzę uświęcił sam Mere! - Zoodyn wydawał się oburzony, a Skenilop poczerwieniał ze złości strzelając wyładowaniami energetycznymi wokół siebie.
- No po prostu skaczę z radości, skoro jesteście bogami to pomóżcie, a nie stoicie jak surykatki wpatrzone w horyzont!!! - do dyskusji dołączył się Wędrowiec. 

Delegacja bogów, która wyruszyła z twierdzy w składzie Wszechojca Zoodyna, boga walki Skenilopa oraz chytrego Ytnatsnoka była zaskoczona stanowczością wypowiedzi, zszokowani nagięli lekko zasady i rozjaśnili niebo zsyłając słońce i topiąc nadwyżki zalegającego śniegu. Wtedy podróżnicy uspokoili mieszkańców wioski i odprowadzili roztrzęsione rodziny do domów. 

- I po robocie, dzięki za te wasze czary-mary, możemy w końcu pogadać - rozpromieniony Wędrowiec odwrócił się w stronę bogów wciąż lewitujących w powietrzu. 

Znowu nie ma Zootopii w obrazkach...

 I bogowie usiedli z podróżnikami przy jednym stole. Wytłumaczyli, że jeden z nich emanuje mocą potężną i niespotykaną, a jednocześnie ukrytą przed normalnymi sposobami wyszukiwania promieniowania energetycznego. Wyjaśnili potrzebę znalezienia przywódcy dla pół-bogów mających strzec Czwartego świata z ukrycia. 

- Potrzebujemy pomocy, jesteśmy potężni i naszym zadaniem jest dbanie o dobro zwierząt, ale nie potrafimy powstrzymać ataku sił spoza tej krainy, wojna z NIM pokazała, że nie jesteśmy wystarczająco silni, a ktoś z was ma w sobie coś nie stąd - rzekł już spokojnie Zoodyn.
- Ale nie jesteśmy niezwykli w żadnym stopniu, po prostu wspólnie podróżujemy! - odparł Inkwizytor.
- Nie mieliście żadnego kontaktu z czymś nadprzyrodzonym? - zapytał Ytnatsnok.
- Tak z bogami w tym momencie - Wędrowiec uśmiechnął się pod nosem.
- W takim razie może coś w dzieciństwie, gdzie się urodziliście? - zagadnął wciąż naburmuszony Skenilop. 
- Nic specjalnego, w Lukarien małym miasteczku na zachodzie należącym do watahy wilków - wyjaśnił Inkwizytor, który na myśl o rodzinnych okolicach, błogo się rozpromienił.

Kiedy przyszła pora na Wędrowca, Zapadła cisza, martwa dusząca wręcz cisza. Nie słychać było oddechów, bo wzrok Wędrowca wszystkich skutecznie uciszył. Jego stały się puste i jakby bez dna, a wyraz jeleniego pyska skutecznie przestraszyłby nawet najgroźniejszych drapieżców. 

- Właściwie to... nie mam pojęcia - powiedział zbolałym tonem Wędrowiec.

Zima, zima everywhere
 To tyle na dzisiaj, mam nadzieję, że się podobało. Mimo, że to najmniej popularna seria na całym FGZ, a czasu i sił wymaga potwornie dużo to póki komuś czytanie tego sprawia frajdę będę to pisał. Jako, że jestem poza domem, wraz z rodziną na morzem, nie mam dostępu do swojego źródła wiedzy o skandynawskich mitach (czyli przypominam zbioru "Heroje Północy") więc wszystko muszę wymyślać sam. Liczę, że bardzo źle nie wyszło. Jako, że już zacząłem mini off-top to wtrącę sowje trzy grosze dotyczące Comic Conu. Impreza naprawdę duża, atrakcji sporo, ale przede wszystkim wspaniali ludzie. Siłą każdego konwentu są właśnie odwiedzający. Zawierane znajomości i wspólna zabawa to rdzeń wszystkich fanowskich spotkań i tutaj to działało bezbłędnie.

Drugą dobrą informacją jest to, że właściwie skończyłem szkołę i będę mógł skupić się jeszcze bardziej na blogach. Tak więc przygotujcie się na wzmożoną aktywność mafii w okresie wakacyjnym. Tym sposobem żegnam się z wami, pozdrawiam i życzę miłego dnia.

Ku chwale Rarity! i konwentów. 




 

 

1 komentarz: