"Wiersz, w którym autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich aby go..."
Ach, z tego Tuwima to niezły gałgan był. ^^
Tym kulturalnym początkiem wkraczamy do pięknego świata Lisich łapek!
Tym kulturalnym początkiem wkraczamy do pięknego świata Lisich łapek!
Panie Darth... na Tobie zawsze mogę polegać. Bądź pozdrowiony wędrowcze. Kontynuuj swoją podróż po Internetach. Nie każdy błądzi, kto wędruje, ale każdy wędruje, kto błądzi.
Dzisiaj, jak nigdy, postaram się Wam dać nieco poważniejszą ścianę tekstu. Ujrzę tedy, czy to humor, czy treść koncepcji Was zaspokaja.
Kideu9818 października 2016 07:38
Ponawiam pytanie z poprzedniego bloga
Panie CichyFurrony, ekonomia.
W różnych dzielnicach, mieszkają różne zwierzęta, które potrzebują jedzenia. Czy słoń w swoim sklepie na rogu zapłaci więcej za kilo jabłek niż mieszkaniec "Little Rodentia", mimo, iż potrzebuje on dużo więcej niż inni. Czy ceny tak naprawdę są umowne, czy zależne są od gatunku?
Panie Kideu98, Twoja wola mym rozkazem.
Koncepcja I - Jedna waluta, jedna cena
Co prawda, to prawda. W różnych dzielnicach mieszkają różne zwierzęta, które potrzebują jedzenia. Zakładając, że wszyscy zarabiają w identycznej walucie, nie możemy oczekiwać, iż ktokolwiek będzie proponował inne ceny dla poszczególnych zwierząt. Koszt produkcji jest niezmienny. To, czego może oczekiwać Pan Trąbalski, to ewentualna zniżka, kosztem mniejszego narzutu oraz co za tym idzie, zysku.
Możemy śmiało wnioskować, że zwierzęta podobne do siebie pomagają sobie nawzajem niczym liczne mniejszości narodowe w Polsce. Sam spotkałem się z taką sytuacją. Chcąc kulturalnie zakupić kebaba u pana Turka, spotkałem się z brakiem zainteresowania moją prośbą. Grzecznie upraszając się o uwagę, zostałem opisany kilkoma nieprzyjemnymi epitetami. Ostatecznie otrzymując posiłek, dostrzegłem, że skrycie splunął do mojego jedzenia. No cóż, zdarza się. Tuż za mną stanął inny szanowny pan Turek. Z ciekawością przyjrzałem się postępowi wydarzeń. Turek Turkowi grabę podał oraz zaproponował posiłek za połowę ceny...
Kiedy widzisz reklamę nieziemsko taniego cydru, ale dziewczyna ostrzega Cię przed wydaniem całej wypłaty na alkohol.
Koncepcja II - Sprawiedliwość
Jak już szanowny pan Kideu zauważył, pan Trąbalski potrzebuje znacznie większej ilości jedzenia, aby najeść się w takim samym stopniu co pan Wiewiórski. Najchętniej zaproponowałbym tutaj dwa rozwiązania.
Pierwsze zabrzmi nieco abstrakcyjnie, aczkolwiek świetnie spełniłoby swoje zadanie. Sprzedawcy kierowaliby się odpowiednim przelicznikiem. Mianowicie cena malałaby zależnie od wagi, a co za tym idzie, pojemności żołądka. To wszystko normalizowałby odpowiednie progi procentowe ustalone przez władzę. Ostatecznie słoń zapłaciłby dokładnie tyle samo za jedzenie, pozwalające najeść się do syta, co wiewiórka. Oczywiście, to wszystko to tylko teoria, gdyż w rzeczywistości nie każdy słoń je tyle samo. Tak czy inaczej, warto nad tym popracować, bo pomysł wydaje się ciekawy. Drugim rozwiązaniem byłyby już wyżej wspomniane zniżki, ale tym razem narzucone przez władze. Pozwalałyby na wyrównanie cen żywienia zwierząt i zmniejszenie niesprawiedliwości społecznych.
Pierwsze zabrzmi nieco abstrakcyjnie, aczkolwiek świetnie spełniłoby swoje zadanie. Sprzedawcy kierowaliby się odpowiednim przelicznikiem. Mianowicie cena malałaby zależnie od wagi, a co za tym idzie, pojemności żołądka. To wszystko normalizowałby odpowiednie progi procentowe ustalone przez władzę. Ostatecznie słoń zapłaciłby dokładnie tyle samo za jedzenie, pozwalające najeść się do syta, co wiewiórka. Oczywiście, to wszystko to tylko teoria, gdyż w rzeczywistości nie każdy słoń je tyle samo. Tak czy inaczej, warto nad tym popracować, bo pomysł wydaje się ciekawy. Drugim rozwiązaniem byłyby już wyżej wspomniane zniżki, ale tym razem narzucone przez władze. Pozwalałyby na wyrównanie cen żywienia zwierząt i zmniejszenie niesprawiedliwości społecznych.
Judy... Co to za spojrzenie? Myry, myry...
Koncepcja III - Twoja koncepcja
Zapytacie, szanowni czytelnicy, o co chodzi? Wpadłem na ciekawy pomysł. Coś w stylu mini-konkursu.
Osoba, która rozpisze najciekawszą koncepcję otrzyma niesamowitą nagrodę. Jest nią możliwość wybrania dedykowanego postu. Zwycięzca wybierze temat postu i sposób w jaki mam go zrealizować. Czy mają to być Lisie łapki pisane wierszem, FGZBawiącUczy napisane slangiem czy może paczka fanartów z podpisami w języku obcym to już Jego wola. A może zechce ujrzeć moje wiersze miłosne, których adresatem jest jakaś postać? To się okaże. Nie pogardzę również możliwością wypowiedzenia się na jakiś kontrowersyjny temat. Klawiatury w dłoń, blogowicze!
Nie zapominajcie o:Zapytacie, szanowni czytelnicy, o co chodzi? Wpadłem na ciekawy pomysł. Coś w stylu mini-konkursu.
Osoba, która rozpisze najciekawszą koncepcję otrzyma niesamowitą nagrodę. Jest nią możliwość wybrania dedykowanego postu. Zwycięzca wybierze temat postu i sposób w jaki mam go zrealizować. Czy mają to być Lisie łapki pisane wierszem, FGZBawiącUczy napisane slangiem czy może paczka fanartów z podpisami w języku obcym to już Jego wola. A może zechce ujrzeć moje wiersze miłosne, których adresatem jest jakaś postać? To się okaże. Nie pogardzę również możliwością wypowiedzenia się na jakiś kontrowersyjny temat. Klawiatury w dłoń, blogowicze!
Wszyscy wiemy, o co chodzi
1. komentarzu z własną interpretacją,
2. temacie na kolejne Lisie łapencje,
3. głosowaniu na najciekawsze propozycje.
Bropaw!~
Jeśli to czytasz, to mam dla Ciebie bonusowe pytanie: "Jaki wiersz J. Tuwima mam na myśli we wstępie?"
1. Chciałabym zauważyć, że podany przykład z jabłkami jest bardzo prosty – faktycznie, koszty ich produkcji są takie same niezależnie od kupującego. Tak samo będzie dla wszystkich warzyw i owoców, choć można się zastanawiać, czy naukowcy nie stworzyli na przykład malutkich jabłonek - pomyślcie, co myszka zrobi z jabłkiem wielkości salonu? Gdyby występowały mniejsze odpowiedniki dla różnych gatunków, ceny w przeliczeniu na wagę kupującego też byłyby wyrównane (ponieważ na przykład trzeba komuś zapłacić za zbieranie tych jabłek, a zebranie 10 małych jabłek będzie kosztowało więcej niż jednego dużego o tej samej masie).
2. Z dużą częścią żywności jest jednak inaczej – weźmy na przykład pod uwagę pizzę - koszt jej wytworzenia nie jest równy sumie kosztów składników. Ktoś powinien odebrać zamówienie, a następnie pizzę upiec i dowieźć pod wskazany adres. Do tego oczywiście należy doliczyć koszty wynajmu lokalu, rachunków za media, a także reklamy oraz zaprojektowania i utrzymania strony internetowej. Część z tych opłat jest proporcjonalna do wielkości konsumentów, jednak inne (płace pracowników) nie są od tego zależne.
3. Oczywiście problem cen nie dotyczy tylko żywności. Szybko nasuwającym się przykładem są ubrania, których koszt też na pierwszy rzut oka jest zależny od ich wielkości. Rzeczywiście, ilość potrzebnej tkaniny jest wprost proporcjonalna do wielkości kupującego. Jednak jeśli rozważamy ubrania z popularnych sieciówek, nie powalające jakością materiałów, to spokojnie możemy założyć, że jest to zdecydowanie mniej niż jedna trzecia kosztów. Ale czy pomyśleliście o kosztach szycia (znów mowa o kosztach utrzymania pracownika, zakładamy że stawki nie zależą tu od rozmiaru), projektowania, konstrukcji, szycia próbnych modeli, zatrudnienia modeli, stylistów i fotografów, następnie zatrudnienia agencji reklamowej i sprzedawców, a także wynajmu magazynów i lokalu na sklep. W skrócie: zadziwiająco duża część kosztów jest związania z zatrudnieniem, a zakładamy równość płac dla małych i dużych zwierząt.
4. Z powyższych podpunktów wynikałoby, że w przypadku jabłek cena będąca pochodną kosztów byłaby niesprawiedliwa dla małych i dużych zwierząt, jednak w przypadku produktów silniej przetworzonych, ubrań czy technologii, gdzie wiele zależy od pracownika, różnice te byłyby znacząco mniejsze.
5. No dobrze, a gdyby stawki godzinowe zależały od wielkości? Może się to wydawać logiczne na pierwszy rzut oka, jednak rodzi to pewien spory problem. Jeśli mówimy o pracy intelektualnej, to za wykonanie tej samej pracy leming i słoń dostawałyby różne wynagrodzenie. Prowadziłoby to do dyskryminacji dużych zwierząt, których zatrudnianie stałoby się nieopłacalne.
6. Jeśli chodzi o pomysł różnych cen dla różnych zwierząt, to nie jest to zbyt realne. Gdyby sprzedawca mógłby więcej zarobić, sprzedając produkty małym zwierzętom, nikt nie chciałby zakładać działalności w okolicach zamieszkanych przez na przykład słonie. Nie mówiąc już o tym, że normalnym zjawiskiem byłoby proszenie o zrobienie zakupów większych sąsiadów/ znajomych. Słowem, taki system można bardzo łatwo obejść.
7. Prowadzimy cały czas teoretyczne rozważania, a co właściwie widać w filmie? No cóż, przykład jest dość niejednoznaczny. Nick kupuje (a właściwie dostaje) dużego loda za 15$, a następnie sprzedaje kilkadziesiąt mniejszych za 2$ za sztukę. Oczywiście na tym zarabia, co nie podoba się Judy, która uważa to za oszustwo. To z jednej strony sugerowałoby, że ceny są różne (bo lemingi nie mają nic przeciwko takiej kwocie), a z drugiej, że są takie same, skoro króliczce proceder się nie podoba. Jednak gdy okazuje się, że Nick ma pozwolenia, nie może ona nic zrobić. Sama nie wiem, jak to rozumieć.
8. Podchodząc zaś do sprawy logicznie, ceny nie mogą być różne - taki proceder może mieć sens w przypadku dwóch rynków, między którymi nie ma żadnego połączenia. Gdy mogą się one komunikować, od razu następuje przepływ produktów między nimi (w tym przypadku duże zwierzęta kupują tanią żywność i odsprzedają małym po cenie wyższej, jednak ciągle niższej niż ta obowiązująca w sklepach). To robi Nick, jednak nie wydaje się to nielegalne, skoro nie można go ukarać. To by jednak znaczyło, że to powszechny proceder (w końcu łatwy zarobek), a to by prowadziło do wyrównania cen.
9. Ewentualnie można pomyśleć nad ulgą podatkową dla dużych zwierząt - płaciłyby one w sklepach tyle samo, co małe, jednak pod koniec okresu podatkowego dostawałyby zwrot części kosztów w postaci odpisu od podatku (na przykład dochodowego). Tym też można oczywiście manipulować, jednak wymaga to współpracy długofalowej i wymaga pewnego zaufania (nie: sprzedam ci taniej, ale: sprzedam normalnie, a kiedyś zwrócę np. połowę zwróconej mi przez urząd kwoty). *Właściwie o podatkach się jeszcze nie uczyłam, więc mogłam coś zamieszać.
10. Tak, to skomplikowane. Tak właściwie to, do czego chcę dojść, to fakt, że to zagadnienie nie ma rozwiązania. Z punktu widzenia ekonomii ani jedno, ani drugie wyjście (równość/ sprawiedliwość) nie ma sensu. Różnych cen w praktyce nie da się wprowadzić, równe dla wszystkich powodują, że małe zwierzęta automatycznie stają się znacznie bogatsze od dużych. To po prostu ten aspekt filmu, przy którym trzeba sobie powiedzieć: no cóż, to tylko bajka dla dzieci.
Od Rarity:
Stwierdziłam, że komentarz tym razem nie wystarczy, by przekazać wszystkie moje pomysły odnośnie kwestii cen w Zootopii, więc postanowiłam się bezczelnie wtrącić i dopisać co nieco do posta.
Stwierdziłam, że komentarz tym razem nie wystarczy, by przekazać wszystkie moje pomysły odnośnie kwestii cen w Zootopii, więc postanowiłam się bezczelnie wtrącić i dopisać co nieco do posta.
1. Chciałabym zauważyć, że podany przykład z jabłkami jest bardzo prosty – faktycznie, koszty ich produkcji są takie same niezależnie od kupującego. Tak samo będzie dla wszystkich warzyw i owoców, choć można się zastanawiać, czy naukowcy nie stworzyli na przykład malutkich jabłonek - pomyślcie, co myszka zrobi z jabłkiem wielkości salonu? Gdyby występowały mniejsze odpowiedniki dla różnych gatunków, ceny w przeliczeniu na wagę kupującego też byłyby wyrównane (ponieważ na przykład trzeba komuś zapłacić za zbieranie tych jabłek, a zebranie 10 małych jabłek będzie kosztowało więcej niż jednego dużego o tej samej masie).
2. Z dużą częścią żywności jest jednak inaczej – weźmy na przykład pod uwagę pizzę - koszt jej wytworzenia nie jest równy sumie kosztów składników. Ktoś powinien odebrać zamówienie, a następnie pizzę upiec i dowieźć pod wskazany adres. Do tego oczywiście należy doliczyć koszty wynajmu lokalu, rachunków za media, a także reklamy oraz zaprojektowania i utrzymania strony internetowej. Część z tych opłat jest proporcjonalna do wielkości konsumentów, jednak inne (płace pracowników) nie są od tego zależne.
3. Oczywiście problem cen nie dotyczy tylko żywności. Szybko nasuwającym się przykładem są ubrania, których koszt też na pierwszy rzut oka jest zależny od ich wielkości. Rzeczywiście, ilość potrzebnej tkaniny jest wprost proporcjonalna do wielkości kupującego. Jednak jeśli rozważamy ubrania z popularnych sieciówek, nie powalające jakością materiałów, to spokojnie możemy założyć, że jest to zdecydowanie mniej niż jedna trzecia kosztów. Ale czy pomyśleliście o kosztach szycia (znów mowa o kosztach utrzymania pracownika, zakładamy że stawki nie zależą tu od rozmiaru), projektowania, konstrukcji, szycia próbnych modeli, zatrudnienia modeli, stylistów i fotografów, następnie zatrudnienia agencji reklamowej i sprzedawców, a także wynajmu magazynów i lokalu na sklep. W skrócie: zadziwiająco duża część kosztów jest związania z zatrudnieniem, a zakładamy równość płac dla małych i dużych zwierząt.
4. Z powyższych podpunktów wynikałoby, że w przypadku jabłek cena będąca pochodną kosztów byłaby niesprawiedliwa dla małych i dużych zwierząt, jednak w przypadku produktów silniej przetworzonych, ubrań czy technologii, gdzie wiele zależy od pracownika, różnice te byłyby znacząco mniejsze.
5. No dobrze, a gdyby stawki godzinowe zależały od wielkości? Może się to wydawać logiczne na pierwszy rzut oka, jednak rodzi to pewien spory problem. Jeśli mówimy o pracy intelektualnej, to za wykonanie tej samej pracy leming i słoń dostawałyby różne wynagrodzenie. Prowadziłoby to do dyskryminacji dużych zwierząt, których zatrudnianie stałoby się nieopłacalne.
6. Jeśli chodzi o pomysł różnych cen dla różnych zwierząt, to nie jest to zbyt realne. Gdyby sprzedawca mógłby więcej zarobić, sprzedając produkty małym zwierzętom, nikt nie chciałby zakładać działalności w okolicach zamieszkanych przez na przykład słonie. Nie mówiąc już o tym, że normalnym zjawiskiem byłoby proszenie o zrobienie zakupów większych sąsiadów/ znajomych. Słowem, taki system można bardzo łatwo obejść.
7. Prowadzimy cały czas teoretyczne rozważania, a co właściwie widać w filmie? No cóż, przykład jest dość niejednoznaczny. Nick kupuje (a właściwie dostaje) dużego loda za 15$, a następnie sprzedaje kilkadziesiąt mniejszych za 2$ za sztukę. Oczywiście na tym zarabia, co nie podoba się Judy, która uważa to za oszustwo. To z jednej strony sugerowałoby, że ceny są różne (bo lemingi nie mają nic przeciwko takiej kwocie), a z drugiej, że są takie same, skoro króliczce proceder się nie podoba. Jednak gdy okazuje się, że Nick ma pozwolenia, nie może ona nic zrobić. Sama nie wiem, jak to rozumieć.
8. Podchodząc zaś do sprawy logicznie, ceny nie mogą być różne - taki proceder może mieć sens w przypadku dwóch rynków, między którymi nie ma żadnego połączenia. Gdy mogą się one komunikować, od razu następuje przepływ produktów między nimi (w tym przypadku duże zwierzęta kupują tanią żywność i odsprzedają małym po cenie wyższej, jednak ciągle niższej niż ta obowiązująca w sklepach). To robi Nick, jednak nie wydaje się to nielegalne, skoro nie można go ukarać. To by jednak znaczyło, że to powszechny proceder (w końcu łatwy zarobek), a to by prowadziło do wyrównania cen.
9. Ewentualnie można pomyśleć nad ulgą podatkową dla dużych zwierząt - płaciłyby one w sklepach tyle samo, co małe, jednak pod koniec okresu podatkowego dostawałyby zwrot części kosztów w postaci odpisu od podatku (na przykład dochodowego). Tym też można oczywiście manipulować, jednak wymaga to współpracy długofalowej i wymaga pewnego zaufania (nie: sprzedam ci taniej, ale: sprzedam normalnie, a kiedyś zwrócę np. połowę zwróconej mi przez urząd kwoty). *Właściwie o podatkach się jeszcze nie uczyłam, więc mogłam coś zamieszać.
10. Tak, to skomplikowane. Tak właściwie to, do czego chcę dojść, to fakt, że to zagadnienie nie ma rozwiązania. Z punktu widzenia ekonomii ani jedno, ani drugie wyjście (równość/ sprawiedliwość) nie ma sensu. Różnych cen w praktyce nie da się wprowadzić, równe dla wszystkich powodują, że małe zwierzęta automatycznie stają się znacznie bogatsze od dużych. To po prostu ten aspekt filmu, przy którym trzeba sobie powiedzieć: no cóż, to tylko bajka dla dzieci.
P.S. Bardzo proszę o sygnał od osób, które przeczytały cały wywód. Dobrze byłoby wiedzieć, że nie pisałam tego wyłącznie dla siebie.
Czy chodziło ci o "Falliczną pieśń" Tuwima?
OdpowiedzUsuńGłupi ja! Chodziło ci o "Całujta mnie wszyscy w [słuchacz jedynego słusznego radia ocenzurował to niegodne słowo]"!
UsuńJuż sobie wyobrażam te posty
Usuń...
Tesz siem nad tym zastanawiam
OdpowiedzUsuńPonowię pytanie z poprzedniego posta :)
OdpowiedzUsuńDlaczego w Zootopii zwierzęta ubierają się i nie lubią nagości? Skąd ten zwyczaj, który jest tak ludzki? I jaka jest jego historia? Kto pierwszy zaczął się ubierać?
+1
Usuń+2
Usuń+3
UsuńPrzeczytałem!
OdpowiedzUsuńNo dobrze, to jeszcze powiedz, czy to miało jakiś sens. Zapomniałam poprosić o opinię ;)
UsuńMiało, tylko ilość lekko przytłacza. :P
UsuńWszystko przeczytane
OdpowiedzUsuńOk przeczytane i tak rzecz ujmując muszę powiedzieć "to bajka dla dzieci" więc jakieś ceny ustalone ale jakie to domysły.
OdpowiedzUsuńMoże są sklepy dla małych, średnich i dużych zwierząt i ceny w nich są odpowiednio dostosowane? W końcu w Chomiczówce raczej nie było sklepów, w których zmieściłby się tygrys. Sklep Trąbalskiego był spory, Nick i Judy nie sięgali nawet do lady, a i w kolejce nie było chyba mniejszych zwierząt. Sam lód był większy od Nicka. Pewnie istnieją sklepy, które byłyby bardziej przystosowane do jego rozmiarów.
OdpowiedzUsuńPS.Co ja w ogóle piszę?! To nie ma ładu i składu! Chyba jest to po prostu efekt w miarę późnej pory...
Przeczytałem i mam podobne przemyślenia (uwaga, może być nieco chaotycznie i bez składu). Ale ja zauważyłem jeszcze więcej problemów niż tylko ceny. Duże zwierzęta pod praktycznie każdym względem mają pod górkę. Przykładem może być postęp technologiczny. Jakiekolwiek pojazdy ze względu na znacznie mniejsze wymagania pod względem wytrzymałości lub potrzebnej mocy były dostępne najpierw najmniejszym zwierzętom. Zwierzęta mogły budować szybowce na długo przed rewolucją przemysłową (załóżmy że u nich też coś podobnego miało miejsce), potem samoloty i wreszcie podbój kosmosu. A jak duży samolot trzeba zbudować żeby słoń też mógł oderwać się od ziemi... Rynek pracy w wielu przypadkach też będzie wolał mysz niż słonia, zwłaszcza jeśli chodzi o pracę umysłową. Zakładając że każde zwierze ma wyrównane zdolności intelektualne. Małe zwierze potrzebuje znacznie mniejszej przestrzeni do pracy więc a to już jest ogromne cięcie kosztów. Swoją drogą jeśli jakieś biura mają boksy czy stanowiska przeznaczone do konkretnej pracy to w wymaganiach można by znaleźć rodzaj np wzrost bo przecież nikt nie przerobi stanowiska myszy na stanowisko dla słonia. Duże zwierzęta pod tyloma względami mają trudniej że w sumie jedyną zaletą bycia dużym jest możliwość posiadania wydajnego komputera i znacznie szybszych osobistych środków transportu. Swoją drogą ciekawe że oprócz zrównania intelektu zrównali też długość życia (królik żyjący 104 lata?! 104 LATA?!?!?!) bez zmiany płodności każdego z gatunków. Przecież gryzonie w ten sposób zaleją cały świat nie dając dużym zwierzętom przestrzeni do życia. Zwłaszcza że drapieżniki nie polują przez co populacja tylko wzrasta i to w zastraszającym tempie. Ja mam taki wniosek że to działać po prostu nie może. Całość należy wziąć jako przyjętą konwencję i się tego nie czepiać, bo im więcej nad tym człowiek myśli tym bardziej to się kupy nie trzyma. To tyle.
OdpowiedzUsuńDziękuję za podzielenie się przemyśleniami, całkowicie się z nimi zgadzam. Dokładnie, jeśli ktoś zacznie się w to zagłębiać, musi dojść do wniosku, że to nie ma sensu. Zresztą sama ewolucja zwierząt ze znanych nam gatunków do ,,ulepszonych", chodzących na dwóch łapach i mówiących wersji jest całkowicie nierealna i zupełnie niedająca się uzasadnić.
UsuńRozwiązanie tego problemu jest bardzo proste... mianowicie: słusznie zauważono że zwierzęta rużnych gatunków i wielkości zużywają rużne ilości jedzenia ubrań i.t.p. niewiem czemu nikt nie zwrócił uwagi na to iż te same zwierzęta są w stanie wykonywać rużnego typu prace taki słoń naprzykład może wykonywać o wiele cięższe prace niż taka naprzykład mysz. Winż się to z tym że oba te zwierzęta zarobią rużne ilość pieniędzy. Ceny w sklepach dla rużnych produktów są ściśle powiązane z kosztami produkcji i niema tu problemu z rużnicami w zapotrzebowaniu produktu przez konsumentów bo wszystko wyrównuje się za pomocą "niewidzialne ręki wolnego rynku" chodzi mi o to że wraz z zapotrzebowaniem tworzone są nowe oferty i tak oto powstają aglomeracje poświęcone określonym odbiorcom przykład: Chomiczówka gdzie są sklepy restauracje i atrakcje przystosowane do małych ssaków. Exploatacja takich miejsc jest tańsza niż miejsc dla więkrzych ssaków co pozwala wytworzyć swoisty mini rynek gdzie ceny też są mniejsze i przystosowane do klientów. Pewne zamieszanie napewno spowodowało rozprzestrzestrzenienie się usług że tak je nazwę umysłowych typu sekretarka, notariusz czy tym podobnych... może być to już regulowane prawnie poprzez ustalone płace dla określonych grup gatunków bądź praw do zawodu wedle których określone gatunki mogą obsługiwać tylko określone gatunki. Są jeszcze prace typu naukowiec tutaj naszczęście sytuacja jest prostrz bo choć szczur i gazeta mogą być tak samo inteligentni to potrzebują oni innego sprzętu i choć na początku w teorii dostają tyle samo kasy to po odliczeniu kosztów produkcji i konserwacji odpowiednich nażędzi taki szczur będzie zarabiał mniej (bo wyprodukowanie małego komputera jest droższe niż dużego) ale nie ponosi szkody bo jego koszt życia jest też tańszy.
OdpowiedzUsuńPozostaje sprawa Nika i Finika sprzedających swoje lodołapki, może się pojawić pytanie "skoro wszystko jest w gruncie żeczy wyrwane to jak oni zarabiali na zmienianiu dużego loda na wiele małych?" Sprawa jest też dość prosta pojawia się tutaj znane nam z naszego świata zjawisko zniżki hurtowej gdzie w momencie zakupu dużej ilości produktu możemy uzyskać zniżkę być może taki lód dla słonia jakby go porównać z lodami dla chomików, okazał by się trochę tańszy (omijam tutaj fakt że dużą ilość pieniędzy Nick uzyskiwał z przekręt na drewnie wiśniowym) a więc pokaże to na przykładzie: mamy sprzedawcę lodów słonia i chomika oboje kupują odpowiednie składniki do swojego produktu chomik kupuje tyle ile słoń potrzebował by do zrobienia jednego loda a słoń tyle ile potrzebuje do zrobienia 100 słoniowych lodów, słoń w związku z tym kupuje więcej produktów niż chomik dzięki temu dostaje zniżkę np. 20% co pozwala sprzedać swoje lody o 10% taniej niż zwykle wychodzi na to że jeden lud słonia zapłacimy w tym momencie taniej niż za wszystkie lody chomika mimo że potrzebowały tyle samo składników czyli gdy kupujemy lud od słonia przerabiamy go na mniejsze lody i sprzedajemy je chomikom to zyskujemy tu te 10% które darował nam sprzedawca lodów słoniowych.
Zdaje się że wszystko ładnie wytłumaczył spójne jeszcze na to w domu i ewentualnie poprawie coś na telefonie nie pisze się z byt wygodnie :/